21 lutego
W jednej chwili stałem się częścią – choćby i maleńką – kosmosu…
JAK TO WIDZI BILL, STR. 225
Gdy przyszedłem do AA, uznałem, że “oni” są bardzo miłymi ludźmi – może trochę naiwnymi, trochę zbyt wylewnymi w okazywaniu przyjaźni, ale ogólnie rzecz biorąc przyzwoitymi i szczerymi (z którymi ja sam nie miałem nic wspólnego). Widywałem “ich” na mityngach – w końcu, to właśnie tam “oni” istnieli i przebywali. Witając się i żegnając, podawałem “im” rękę, a gdy tylko wychodziłem z sali, całkiem o “nich” zapominałem.
Pewnego dnia moja Siła Wyższa – w którą wtedy jeszcze nie wierzyłem – natchnęła naszą lokalną społeczność pomysłem zorganizowania pewnego projektu, który nie był związany ze Wspólnotą, ale w którym uczestniczyło wielu jej członków. Pracowaliśmy razem i wówczas poznałem “ich” jako ludzi. Zacząłem “ich” podziwiać, a nawet darzyć sympatią i – niejako wbrew własnej woli – cieszyć się “ich” towarzystwem i tym, jacy są. Sposób, w jaki “oni” stosowali Program w swoim codziennym życiu – nie ograniczając się jedynie do wypowiedzi na mityngach – pozytywnie przyciągnął moją uwagę, tak że zapragnąłem osiągnąć to, co “oni” już osiągnęli. I nagle “oni” przerodzili się w “nas”. Od tamtej pory nigdy nie sięgnąłem po alkohol.
Copyright © 1997, Alcoholics Anonymous World Services, Inc. All Rights Reserved, Wszystkie prawa zastrzeżone