Mam na imię Radek i jestem alkoholikiem

Mam na imię Radek i jestem alkoholikiem, mam 33 lata

Moje uzależnienie od alkoholu zaczęło się już w latach dojrzewania, w ósmej klasie szkoły podstawowej jak sięgam pamięcią. W szkole zacząłem uczyć się grać na instrumencie klawiszowym, założyliśmy zespół z kolegą i tak już podczas prób były pierwsze piwa. Potem poszliśmy na szersze wody i zaczęliśmy grać imprezy okolicznościowe. Alkohol towarzyszył mi coraz częściej i w coraz większych ilościach, bardzo mi odpowiadał, nawet smakował na początku, byłem odważny, zabawniejszy, można powiedzieć że zaspokajał każde moje uczucie. W miarę upływu czasu było go więcej, doszły do tego miękkie narkotyki i tak w moje uzależnienie pogłębiałem się coraz bardziej. To była droga rozwiązania wszystkich moich kłopotów, bynajmniej na tamten czas tak myślałem. Gdy miałem 22 lata umarł mi ojciec, zabił go alkohol ponieważ był też uzależniony. Tato pomógł mi dużo w życiu, przede wszystkim finansowo, pomógł rozkręcić nam kapele, ale też pił coraz więcej i zakończył życie w wieku 47 lat. Zostałem wtedy jedynym mężczyzną w rodzinie. Dostałem pół roku wcześniej dobrą pracę, grania coraz więcej, więc zacząłem być panem samego siebie, byłem tak nabity pychą, że aż ze mnie kipiała. Nikogo nie słuchałem, ani matki, ani siostry, ani dziewczyny, liczyła się tylko kasa, wóda i narkotyki. Już po kilku miesiącach byłem takim samym agresorem po alkoholu jak mój tato, awantury, pyskówki i cwaniactwo. Dziewczyna mnie zostawiła po 6 latach, zabrali mi prawo jazdy, ostrzeżenia od szefostwa z pracy, że jeśli coś ze sobą nie zrobię to mnie zwolnią. Miałem kilka zdarzeń w życiu od których mnie uratowała Opatrzność, ale ja sobie te zasługi przypisywałem, że niby jestem niezniszczalny. Był 19 styczeń 2012 roku kiedy to nawaliłem się do nieprzytomności i zasnąłem gdzieś w śródmieściu Częstochowy w błocie pośniegowym na chodniku. Znalazła mnie koleżanka mojej dziewczyny pół roku wcześniej poznanej, zebrali moje zwłoki z ulicy i przenocowała mnie w wannie. Na drugi dzień mnie wyrzuciła z domu. Jak spojrzałem w ten dzień w lustro to się przestraszyłem samego siebie, zaczęło do mnie docierać, że jednak mam chyba problem z alkoholem i tak 22 Stycznia 2012 trafiłem na swój pierwszy mityng AA. Dziś moją wdzięczność wyrażam codziennie do Pana Boga, że dał mi szanse nowego życia. Jestem teraz szczęśliwym trzeźwym alkoholikiem, założyłem rodzinę i każdego dnia dbam o swoją trzeźwość pracując na krokach z opiekunem, chodzę systematycznie na mityngi AA, niosę przesłanie do jednostek penitencjarnych, czytam literaturę AA i staram się być pokorny.